Czy można określić ogólne zasady wszystkiego? Oczywiście, że można — tyle tylko, że zasady te prawdopodobnie nie będą się nadawały do niczego. Ale przecież, niejako przy okazji, można dać wielu ludziom zatrudnienie i władzę.

Ustawa o ogólnym bezpieczeństwie produktów (Dz.U. 2016.2047) jest klinicznym przypadkiem takiego praktycznego połączenia. Określa zadania i uprawnienia Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Państwowej Inspekcji Handlowej, Państwowej Inspekcji Sanitarnej i innych. Organy nadzoru i kontroli mogą monitorować, konfiskować (tzn., pardon, „pobierać nieodpłatnie” — art. 18.1a) i nakładać kary (do 100.000 zł — 33a) na producentów i dystrybutorów.

Wszystko, oczywiście, dla dobra konsumentów, którym ustawa pozwala też zwrócić niebezpieczny towar (24.8) oraz… donosić (15).

A co po stronie producenta (i dystrybutora)? Niepewność. Art. 3 zawiera kilka definicji, które są niejednoznaczne, w związku z tym niejasne — czyli zależne od interpretacji urzędników — są też obowiązki określone w art. 4.

Mamy więc zupełnie poprawne (choć przegadane) definicje produktu (3.1), producenta (3.2) i dystrybutora (3.3). Problemy zaczynają się przy „wypadku konsumenckim” (zaistniałe w związku z używaniem produktów zdarzenie nagłe, którego następstwem jest zgon albo uszkodzenie ciała wymagające udzielenia pomocy medycznej, w szczególności skaleczenie, zatrucie, oparzenie, ugryzienie lub użądlenie — art. 3.4). Nie wiem, jak ustawodawca wyobraża sobie użądlenie przez produkt, ale mniejsza o to. Co znacznie ważniejsze, sformułowanie „w związku z używaniem” jest niezwykle pojemne. Jeśli ktoś spadł ze stołu, na którym tańczył, to czyż nie było to w związku ze słuchaniem muzyki?

Dalej jest definicja „wprowadzenia na rynek” (3.5), który nie został określony geograficznie. A przecież z całą pewnością ustawa (ani wdrażana przez nią dyrektywa 2001/95/WE) nie dotyczy tylko rynku polskiego. Dla porównania, dyrektywa maszynowa (2006/42/WE) i wdrażająca ją ustawa o systemie zgodności dotyczy konkretnie tylko rynku europejskiego, niezależnie od pochodzenia maszyny. Tu jest inaczej. Czy zatem przepisy dotyczą produktów eksportowanych poza UE, np. do Norwegii? A eksportowanych do Azji?

I wreszcie clou ustawy, czyli bezpieczeństwo.

Produktem bezpiecznym jest produkt, który w zwykłych lub w innych, dających się w sposób uzasadniony przewidzieć, warunkach jego używania, z uwzględnieniem czasu korzystania z produktu, a także, w zależności od rodzaju produktu, sposobu uruchomienia oraz wymogów instalacji i konserwacji, nie stwarza żadnego zagrożenia dla konsumentów lub stwarza znikome zagrożenie, dające się pogodzić z jego zwykłym używaniem i uwzględniające wysoki poziom wymagań dotyczących ochrony zdrowia i życia ludzkiego.

art. 4.1

Ale kiedy zagrożenie jest znikome, kiedy zatem produkt jest bezpieczny? Wtedy, gdy zostanie za taki uznany przez nie wiadomo kogo na podstawie nie wiadomo czego — bo kryteriów nie ma. Są wspomniane jakieś normy europejskie (6.2), których użycie pozwala domniemywać, że produkt jest bezpieczny, ale…

Pierwsze „ale” to zakres norm. Nie wszystko jest opisane w normach (choć urzędy normalizacyjne usilnie do tego dążą), w szczególności w tzw. normach zharmonizowanych, „uznanych przez Komisję Europejską za zgodne z przepisami dotyczącymi ogólnego bezpieczeństwa produktów”. Jeśli nie ma normy, pozostaje tylko dobra wola organu nadzoru.

Po drugie, ustawa (za dyrektywą) nie stwierdza, że produkt zgodny z normą jest bezpieczny, a jedynie, że bezpieczeństwo się domniemywa. Domniemanie dla prawników to „uznanie istnienia niestwierdzonego faktu na podstawie innych faktów, których istnienie jest stwierdzone” (sjp.pwn.pl), ale takie pośrednie „uznanie na podstawie” jest niewątpliwie słabsze niż uznanie wprost. Dlaczego ustawa i dyrektywa nie mogą po prostu stwierdzić, że produkty zgodne z normą bezpieczne?

Jak to działa w praktyce? Porównajmy dwa „produkty”: samochód osobowy i termometr rtęciowy. W wypadkach samochodowych zginęło w zeszłym roku 22.800 osób (oficjalne statystyki UE). Ale to termometr został uznany za niebywale szkodliwy dla środowiska i niebezpieczny.

Możemy wysyłać powiadomienia o nowych publikacjach na podany adres email.

Bez obaw! Nikomu nie udostępnimy podanego adresu. Dodatkowe informacje na stronie ocena-ryzyka.pl/dyskrecja/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

77  −  67  =