Ocena ryzyka maszynowego to nieskomplikowany, iteracyjny proces, opisany m. in. w normie ISO 12100. Może go przeprowadzić każdy. Jednym z elementów oceny jest oszacowanie ryzyka (określenie jego poziomu, „ilości”) do czego stosujemy metodę Iterum 21.5, ale można posłużyć się dowolną inną, znalezioną w normach, Internecie czy wymyśloną samodzielnie. Takie są ogólne zasady — producent (a potem użytkownik) ma obowiązek przeprowadzić ocenę ryzyka, ale może to zrobić jakkolwiek.

Dlaczego zatem producenci nie oceniają ryzyka samodzielnie? Pierwszy powód to zapewne (1) optymalizacja wykorzystania zasobów, outsourcing może być bardziej opłacalny niż obarczanie dodatkowym zadaniem np. automatyka. Powód drugi zależy od tego, czego producent oczekuje po ocenie. Czy chodzi o (2.1) formalne spełnienie prawnego wymogu, czy o (2.2) rzetelne poznanie i eliminację zagrożeń, bo dzięki temu można zaoferować lepszy produkt. W pierwszym przypadku wystarczy wziąć kartkę papieru, zatytułować ją (niezależnie od jej treści) „ocena ryzyka” i wpiąć do dokumentacji maszyny. Można też zlecić sporządzenie tej kartki komuś, kto zrobi to szybko i tanio — przez OLX czy Allegro. Trudności zaczynają się dopiero wtedy, gdy chcemy mieć ocenę rzetelną nie tylko pod względem jakości druku, ale i zapisanej nim treści.

Formalnie, ocena ryzyka przeprowadzana przez producenta dotyczy zgodności produktu z wymaganiami dyrektywy 2006/42/WE ws. maszyn (inne z tej grupy mniej nas tu interesują). 63 strony tekstu (z czego dwie pierwsze, tj. preambułę, można pominąć), dostępne w języku polskim, bezpłatnie — kaszka z mleczkiem. Dyrektywa jest jednak niejasna, zawiera błędy, stosowanie jej bezpośrednio to chodzenie po kruchym lodzie. Jako koło ratunkowe możemy użyć „telefon do przyjaciela”, tzn. tzw. „Przewodnik”,[1]pełna nazwa: „Przewodnik dotyczący stosowania dyrektywy 2006/42/WE w sprawie maszyn” publikowany przez Komisję Europejską, 457 stron po angielsku, bezpłatnie — też nie jest to jakiś wielki problem.

Przewodnik nie może jednak wypełnić luk ani usunąć sprzeczności, które zawiera dyrektywa, bo jest tylko interpretacją, zresztą — niewiążącą. Dyrektywa określa wymagania i zaznacza, że od tych wymagań można czynić wyjątki. Nie określa jednak warunków, kiedy te wyjątki są dopuszczalne.[2]W tradycyjnym systemie prawnym znaczyłoby to, że można je stosować zawsze — co nie jest zabronione, jest dozwolone — ale tradycyjne systemy dawno zastąpiono w UE … Continue reading Sposobem na bezpieczną produkcję (bezpieczną w sensie spokojnego snu dyrektora fabryki) mogłoby się wydawać stosowanie wymagań bez wyjątków, ale to jest praktycznie niemożliwe, bo wymagania są mało realne.

Są wreszcie normy zharmonizowane z dyrektywą. Norm zharmonizowanych z dyrektywą maszynową jest… dużo i niedużo. W sumie 1214, ale ogromna większość z nich (ponad 1000) to tzw. normy typu C, dotyczące poszczególnych rodzajów maszyn. W konkretnym przypadku należy uwzględnić jedną normę typu A, maksymalnie 164 normy typu B (zwykle raptem kilkanaście) oraz jedną lub kilka norm typu C (jeśli maszyna składa się z kilku mniejszych maszyn). Nie wystarczy „znać jedną normę”, jak sądzą niektórzy, ale też nie jest to niepokonywalna trudność, choć normy są płatne i nie zawsze dostępne po polsku. W uproszczeniu działa to tak: zrób maszynę zgodnie z normą, a będzie zgodna z dyrektywą. Ale to uproszczenie też jest mylące, bo wyprodukowanie maszyny zgodnie z normą nie oznacza automatycznie, że maszyna jest zgodna z dyrektywą, a jedynie pozwala na domniemanie takiej zgodności. Łatwo się domyśleć, że czynniki kontrolne mogą naszego „mniemania” nie podzielać. No i trzeba pamiętać, że normy nie zawsze dają się zastosować.

Mamy więc przepis, który można dowolnie interpretować, oraz normy, które nie dają pewności. W tym kontekście celem oceny ryzyka jest takie uzasadnienie deklarowanej zgodności maszyny z dyrektywą, by było przekonujące dla organów nadzoru rynku (czy, ostatecznie, sądu). Jeśli znają Państwo firmę, która zrobi to dobrze i taniej niż my, nie należy się wahać.

Możemy wysyłać powiadomienia o nowych publikacjach na podany adres email.

Bez obaw! Nikomu nie udostępnimy podanego adresu. Dodatkowe informacje na stronie ocena-ryzyka.pl/dyskrecja/

4 komentarze

  1. Dzień dobry,

    To w takim razie jaka powinna być cena oceny ryzyka przenośnika taśmowego do materiałów sypkich (branża budowlana – transport żwiru), posadowionego na podstawie stalowej, stacjonarnego o długości 9 m i napędzie elektrycznym.

    Marian

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  −  5  =  2