Audyty bezpieczeństwa maszynowego można klasyfikować na różne sposoby: według wielkości maszyn lub ich wieku, poziomu zagrożeń, rodzaju produkcji… Jest też podział całkowicie subiektywny — ze względu na rodzaj (lub brak) emocji wywoływanych u audytora — i on wydaje mi się najważniejszy. 😉

Uwaga. Życie jest ciekawsze niż jego opisy, poniższy wykaz nie pretenduje do kompletności.

prosty

Mój pierwszy samodzielny audyt (jeszcze myliło mi się ISO 13855 z ISO 13857, a ryzyko — z zagrożeniem) to wiertarka stołowa. Wielopoziomowe nieporozumienie. Po pierwsze — ileż można wziąć za taki audyt? Po drugie, ważniejsze — klient wiedział lepiej od nas, jak ma wyglądać raport. PIP opracował dla niektórych maszyn szczegółowy opis wymagań i chodziło właściwie tylko o sprawdzenie, czy są one spełnione, a nie o rozważania nt. skuteczności osłon nienadzorowanych w zmniejszaniu ryzyka. To się nie mogło udać.

Jeśli wiesz dokładnie, jaki ma być wynik audytu, i potrzebujesz tylko jego potwierdzenia — nie szukaj audytora.

nudny

Zrobotyzowane stanowisko spawalnicze, detal mocowany przez kilkanaście zacisków pneumatycznych. Każdy z zacisków w nieco innej odległości, nieco innego kształtu… Kolega pracowicie mierzył czasy zatrzymania każdego z zacisków po naruszeniu kurtyny. Każdy pomiar, zgodnie z ISO 13855, powtórzony dziesięciokrotnie. Ja, na szczęście, opisywałem zagrożenia związane z robotem i laserem.

Klient (duża firma z branży samochodowej) miał takich (prawie identycznych) stanowisk kilkadziesiąt. Kilkadziesiąt raportów typu kopiuj-wklej, kilkadziesiąt powtórzeń setek jednakowych pomiarów. Kto bogatemu zabroni?

ciekawy

Maszyna do produkcji zapałek, rocznik 1975, produkcja NRD. Cacuszko. Całość (kilkanaście metrów taśmy) napędzana jednym silnikiem, wszystkie mechanizmy połączone przekładniami łańcuchowymi.

Prasa wodna z 1938 roku. Używana sporadycznie, ale wciąż (2018) sprawna.

Huta, walcarka do szyn. Jeden silnik prądu stałego o mocy 6 MW (2 kA, 3 kV — albo odwrotnie).

Niezależnie od rzeczywistego poziomu ryzyka, audyt robi się z przyjemnością.

ambitny

Ten ulubiony rodzaj. „Nie wiemy, jak zabezpieczyć ten proces. Prosimy o pomoc.” Nie chodzi tylko o opisanie zagrożeń i środków ochronnych. Zagrożenia jakie są, każdy widzi; środków ochronnych właściwie nie ma. Poznawanie procesu, rozmowy z ludźmi, obserwacja maszyny. Długa obserwacja. Potem jakieś propozycje, dyskusje. Odkrycie, że nawet jeśli propozycja nie jest trafiona, klient cierpliwie czeka na kolejną — i poczucie, że faktycznie jestem im do czegoś potrzebny, bo w końcu razem znajdziemy jakiś sposób, którego nie znaleźliby bez nas.

Czasem podziękowanie, które się pamięta: „dokonaliśmy niemożliwego”; zwykle bez wielkich słów. Pozostaje jednak coś więcej niż opłacona faktura.

Image by PublicDomainPictures from Pixabay

Możemy wysyłać powiadomienia o nowych publikacjach na podany adres email.

Bez obaw! Nikomu nie udostępnimy podanego adresu. Dodatkowe informacje na stronie ocena-ryzyka.pl/dyskrecja/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1  +  8  =